O mnie

Moje zdjęcie
TimeMashinka to wehikuł czasu. Czasu dzieciństwa. Przewozi dzieci mądrze i śmiesznie przez drogę pełną zakrętów i dziur. Wehikuł czasu ma tylko jednego kierowcę i tylko jednego bohatera - Dziecko.

wtorek, 29 listopada 2011

Bezzębny joker

Urodziło nam się bezobsługowe dziecko. Tak nam się wydawało na początku. Jadło, spało, jadło, spało... Przewijaliśmy je z własnej inicjatywy. Gdyby nie nasze widzimisię, że dziecko musi nosić świeżą pieluszkę, Ince nie przeszkadzałaby nawet tygodniowa "bielizna".

Pewnego razu dziecko zaczęło otwierać oczy przytomniej niż zwykle i koncentrować się na mojej twarzy. Zrobiło mi się nieswojo. Nie lubię, jak ktoś się na mnie gapi. Wydaje mi się wtedy, że mam kawałek natki pietruszki między zębami. Pomyślałam, że może to przez przypadek. Przesunęłam twarz w lewo. Oczy dziecka przesunęły się w lewo. Przesunęłam twarz w prawo. Oczy dziecka przesunęły się w prawo.
Nasze manewry trwały dni kilka. Dziecko nabrało wprawy w zabawie w berka. Pewnego dnia przesunęło oczy w pogoni za moją twarzą i powiedziało "y". Konsternacja. Co dziecko ma na myśli? "Y" padło jeszcze kilka razy i nic więcej się nie wydarzyło. Uznałam więc, że jest to kolejny poziom gry i zaczęliśmy wymieniać samogłoski jak karty w grze w wojnę. "Y" dziecka służyło za jokera i brało wszystkie karty.
Kolejnym poziomem trudności w naszej grze była wymiana min. Zaczęliśmy od uśmiechów. Potem dołączyły dąsy, smutasy, zadziwki, szokencje, gryzacze, gargulce, ojojce i wiele innych. Gra zrobiła się bardzo skomplikowana. Bardziej niż gry z reklam w TV, w których trzeba się ruszać, żeby ludzik na ekranie zechciał grać w tenisa albo tańczyć. W naszej grze trzeba było się ruszać, mówić i stroić miny jednocześnie. Bez gwarancji, że efekt po drugiej stronie będzie zgodny z oczekiwanym. Inka cały czas była górą.

Pewnego razu złapałam stópki Inki w dłonie i zaczęłam delikatnie głaskać. Na twarz dziecka wypłynął niepohamowany, błogi uśmiech. Uśmiech nie znikał tak długo, jak długo masowałam maleńkie stópki. Zaczęłam mówić dziecku o tym, jak fajnie się z nim guga i gargoli. Jak bardzo wszyscy je kochają. Jak delikatnie brat Milan głaszcze maleńką główkę. Jak cudnie będzie się przejść razem na spacer. Jak niedługo dziecko wyskoczy z wózka i pobiegnie na własnych nogach na plac zabaw. Jak bardzo cała rodzina czeka na pierwsze spotkanie. Jak daleko pojedziemy, żeby dziecko mogło się nacieszyć świętami po polsku. Jak wiele frajdy czeka nas podczas podróży.
Dziecko zapatrzyło się w twarz opowiadacza i słuchało, słuchało, słuchało...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz