O mnie

Moje zdjęcie
TimeMashinka to wehikuł czasu. Czasu dzieciństwa. Przewozi dzieci mądrze i śmiesznie przez drogę pełną zakrętów i dziur. Wehikuł czasu ma tylko jednego kierowcę i tylko jednego bohatera - Dziecko.

środa, 28 listopada 2012

KOŃSKIE ZDROWIE


Był taki konkurs na utwór o przyjaźni. Na początku pomyślałam, że temat ograny jak jezusmaryja. Ale potem postanowiłam napisać o przyjaźni inaczej. Nieoczywiście. Niejednoznacznie. Nieortodoksyjnie.
Jak się można domyśleć, jury nie do końca zrozumiało moje poczucie humoru ;)
Moje ego, piesek-pieszczoszek, pisknęło: "Auć!"
Ale frajda z pisania - bezcenna!

Dziś wierszyk - zagadka, którą wymyśliłam dla dzieciaków w wieki 6-10 lat. Ciekawa jestem, czy by wykombinowały, o co chodzi. Ba, czy dotrwałyby w ogóle do końca!




KOŃSKIE ZDROWIE

Mój najlepszy przyjaciel arcy-strasznie jest brzydki
Ma na całym swym ciele włosy jak mini-witki
A tych włosów – niewłosów, na psią kość mógłbym przysiąc
Ma ze dwieście milionów i trylionów coś z tysiąc
Oczu chyba ze cztery i to pary w dodatku
Przeokrągłe i wielkie jak bulaje na statku
Niby-nóżek i rączek (rączek również zaś niby)
Rosną pęczki gdzieniegdzie, jak po dżdżu świeże grzyby
A ta noga czy ręka, to co jedna to lewa
Za to wielofunkcyjna: bo i chwyta, i biega
Nosa nie ma on wcale, lecz mu to nie zawadza
Bo jak chce coś powąchać, to w to włosy swe wsadza
Gębę za to ma wielką, czarną jak dziura w studni
Gdy w nią wpada jedzenie, w gębie echo zadudni
Nie wiem tylko, co większe: jego łeb czy brzuszysko
Jak je widzę na zdjęciu, są po prostu za blisko

Każdym kęsem natychmiast pół na pół z nim się dzielę
On jest moim najlepszym bądź nie bądź przyjacielem
Karmię go raczej skromnie, za to pięć razy dziennie
Gdy przesadzę, to mówi, że mu brzuch zaraz pęknie
By go dobrze odżywić trzeba bardzo niewiele
Podniebienie ma jednak jak francuski pudelek
Rybka albo kurczaczek, chlebek pełnoziarnisty
Warzyw garść albo owoc, ale tylko ten czysty
Żadnych E-polepszaczy, glutaminian omijać
I tak kwitnie ta nasza długa jak życie przyjaźń

Jak czasami dorzucę chipsy, frytek trzy porcje
Z miejsca blednie i mówi, że przeze mnie ma torsje
Jak nie słucham i nadal chrupię, gryzę, podżeram
Tort, batonik, parówkę, może też hamburgera
Mój przyjaciel wygraża, że pakuje manatki
I wyjeżdża natychmiast i na zawsze do matki
Kiedy zjem brudne jabło, straszna żałość w nim wzbiera
Płacze, że wnet go trafi najjaśniejsza cholera

Jeszcze jedno wam dodam do pełnego obrazu
Nie stanąłem z mym kumplem twarzą w twarz ani razu
Bo ni twarzy on nie ma, ani stanąć nie umie
Kiedy chcę go zobaczyć, to mikroskop wyjmuję
A gdzie żyje mój mikry lecz najlepszy koleżka?
„Jelitowa ulica, Willa Kosmyk” – tam mieszka

Zdradzę wam tajemnicę, że gdy wieczór jest słotny
Mój najlepszy przyjaciel czuje się ciut samotny
Robię wtedy przyjęcie i zapraszam mu gości
Zsyłam ich prosto z nieba, bo tak chyba najprościej
Daniem głównym, o dziwo, na sekretnym tym party
Jest nie szaszłyk lecz jogurt i to ten naturalny  
Jak tu tańczyć na włosach miast nóg? Nie do wiary!
Spojrzeć jak oko w oko, gdy są ich cztery pary?
Nie wiem sam, ale jedno w tajemnicy wam powiem
Że z wdzięczności mój kumpel daje mi końskie zdrowie.




Rozwiązanie zagadki: bakteria mieszkająca w przewodzie pokarmowym.
(Bakterie zamieszkujące przewód pokarmowy są bardzo ważne. Pomagają nam trawić pokarm, zwiększają naszą odporność na choroby, zwalczają bakterie chorobotwórcze czy produkują niektóre witaminy i hormony.)

niedziela, 18 listopada 2012

MilaNOWE


Dawno nie spisywałam Milanowych gagów. Codziennie zdarza się coś, co nadaje się na scenę. Milan ma w końcu całe ogromne 4 lata! To już prawie 10 czyli w zasadzie jest prawie dorosły ;)

 Milan (4) rozmawia nocą przez Skype'a z babcią:

Babcia: Milanku, co Ty tu robisz o tej porze?

Milan: Babcia, próbowałem zasnąć, ale nie idło*.

* Iść - idzie - idło (logiczne przecież)
 
 
 
Milan przeprasza:
- Przepraszam za bijanie i krzyczanie.
 
 
Milan bierze swoją piłę łańcuchową (na baterie) i okulary ochronne:
- Idę do pracy.
- A co to znaczy dla ciebie, że ktoś pracuje? - pytam.
- Na budowie.
- A jak mama gotuje obiad, jest to praca?
- Nie.
- A jak tata idzie do biura i pisze maile na komputerze?
- Tak, to jest praca.
- A ty, Milku, masz jakąś pracę? - pytam i spodziewam się historii o wyzysku czterolatków w naszym gospodarstwie domowym.     
- Mam. Bieganie. 
 
 
 Milan w pracy.


Mama: Milan, co byś chciał dostać od Mikołaja?
Milan (myśli, myśli...): Ja mam taki pomysł! Ja kupię najpierw Mikołajowi krzak. Fajny krzak. Na prezent.
Mama: ????????
Milan (prawie 4) idzie w deszczu i spogląda do góry.
- O! Mam mokre buty! Ale to nic. Można wymienić na suche.
...
- O! Mam mokre oczy! Ale to nic. Można wymienić na suche.
 

wtorek, 6 listopada 2012

GŁUCHY TELEFON (Coraz bliżej święta)


Prawie miesiąc od ostatniego wpisu. Skandal! Robię szybki rachunek sumienia: co się wydarzyło w tym czasie? Niby każdy dzień prawie identyczny z poprzednim, ale jak popatrzę na moje miejsce postoju sprzed miesiąca, to jest o hektar od miejsca, w którym stoję dziś.
Stoję. Stoję? Raczej przebieram nogami jak Milan. On cały czas drobi kopytami! Jakby miał owsiki. Trzęsie się od tego jego łóżko, trzęsie się stół w kuchni, trzęsie się nawet parkiet na sali sportowej. Milan cały czas jest w biegu. Ma mój temperament ;)

Moja serdeczna koleżanka poprosiła mnie o wierszyk na cześć świąt. To już?! Ano już. W Monachium od września na półkach sklepowych spotkać można pierniki, marcepany, stollen, ciastka korzenne, grzańca... A my w weekend jeździliśmy w cienkich bluzach na rowerach. Jak tu wprawić się w świąteczny nastrój?

Efekt:

(Prezent dla Anetty Czapskiej, prezeski o wielkim sercu fundacji Marsz Zebry i założycielki Niebieskich Migdałów. Z pozdrowieniami :)




GŁUCHY TELEFON

Mówi karpik w galarecie
Do śledzika: „Cóż pan plecie?
Nas zabraknąć tu nie może!
Stół bez ryby? Nie daj boże!
Lepiej niech pan powie dalej
By się w niebo wpatrywali
Ci co bliżej stoją okna
Jak zabłyśnie – niech znak ktoś da”

Śledź bulgocze poprzez olej:
„Bigos, proszę, podaj dalej
Żeby dali znać, gdy błyśnie
Pierwsza gwiazda”. „Niech cię świśnie
Jasny dunder! Ja żem bigos?!
A ty flądra! I na wynos!”
- groch z kapustą się obruszył,
Ale prosi: „Hej, barszcz! Uszy
Albo lepiej oczy wysil.
Czy na oknie gwiazdka wisi?”
Barszcz pierogi prosi grzecznie:
„Wiem, że w kupie jest bezpiecznie,
Ale któryś widzi może
W oknie gwiazdkę skutą mrozem?”
Sto pierogów do bochenka:
„Słuchaj, sprawa bardzo wielka.
Czy na szybie są już kwiaty
Spod artysty mrozu łapy?”
Chleb do kutii: „Widzi pani
Kwiaty ścięte przymrozkami?”
Kutia patrzy – w oknie fikus
„Pan na serio czy to psikus?”

Nim wróciła wieść do karpia
Brzmiała: „Urlop bierze harpia”.
Karp w zdziwieniu pysk otworzył:
„To dopiero dopust Boży!”

A tymczasem wzeszła gwiazda
Pierwsza, szósta, osiemnasta
Bóg narodził się na sianie
Jak co roku – niespodzianie.



P.S. A może by tak jakoś nagrać te wierszyki? Chętnie sobie połamię język na własnych krawężnikach ;)