O mnie

Moje zdjęcie
TimeMashinka to wehikuł czasu. Czasu dzieciństwa. Przewozi dzieci mądrze i śmiesznie przez drogę pełną zakrętów i dziur. Wehikuł czasu ma tylko jednego kierowcę i tylko jednego bohatera - Dziecko.

środa, 9 maja 2012

Drzwi do bloga - bez klamek / Tür zum Blog – ohne Klinke


Jasny gwint! Wchodzę i nie poznaję! Znowu pozmieniali coś panowie programiści i muszę się z tym oswoić. Czuję się jak w moim ulubionym supermarkecie po remoncie. Chleb jest tam gdzie kiedyś były mopy, mopy przeniosły się na dział mięsny, mięso wylądowało na dżemach... Dzięki takim zabiegom odświeżającym zakupy trwają trzy razy dłużej niż zazwyczaj. Tak samo jak dzisiejsze szukanie drzwi do bloga. Litości!

Jak zwykle, dziesiątki dobrych pomysłów na wpis właśnie uleciały mi z głowy. Powinnam je zapisywać na bieżąco. Nie robię tego z lenistwa i wygodnictwa. Najpłodniejsze momenty w ciągu dnia to mycie zębów i spacer. Jak tu położyć notes na umywalce albo pisać na rączce od wózka?

Milan przestał lubić czytanie. Jakiś czas temu wygonił nas ze swojego pokoju i zaczął sam wertować książki. Oglądał obrazki dokładnie, jakby uczył się ich na pamięć. Tak bardzo chciał być samodzielny, że trudno nam było nawet pooglądać te obrazki razem z nim, dodać komentarz, wytłumaczyć, co na nich jest. Ciekawe, czy wszystkie dzieciaki tak mają?
Uparłam się jednak, że wracamy do czytania. Zależało mi poza tym, żeby czytać mu po polsku. Dostałam w prezencie wymarzoną książkę Rodariego, Bajki przez telefon. Chciałam ją mieć, bo ilustracje do niej zrobiła Kasia Bajerowicz, której zagorzałą fanką jestem. Ba, wyznawczynią nawet! Zwłaszcza wtedy, jak biorę do łap pędzle i farby akwarelowe. Moczę, miziam, zagęszczam, czekam... I kupa! Chciałabym w takich momentach mieć przy sobie święty obrazek z Kasią w akwarelowej aureoli, żeby odmówić do niej kilka zdrowasiek na intencję artystycznych kleksów i mazów. Każdą książkę z jej ilustracjami najpierw kartkuję w podziwie, potem dopiero patrzę na spis treści.

Patrzę ci więc ja na spis treści bajek Rodariego i bingo! "Dom z lodów". Usłyszawszy tytuł, Milan był gotowy słuchać bajki do rana. Potem przeczytałam mu jeszcze "Kosmicznego kurczaczka" i "Kuchnię kosmiczną".
Nie wiedziałam, co on zapamiętuje z tych bajek i czy w ogóle cokolwiek zostaje w jego głowie. W końcu ma 3,5 roku i czasem zachowuje się jak nakręcona sprężyna, koło której moje stwierdzenia przelatują nie imając się. Sprawdziłam - Milan koduje bardzo dużo. Zadziwiająco dużo! Bajki nie są przemoralizowane, mają fajne dla dzieciaków (i nie tylko) szczegóły i w ten sposób w główkach sadzą się zagajniki smażonych kranów, "do licha ciężkiego", szyb z lodów truskawkowych...


 (Jedna z ilustracji - źródło: bajerowicz.blogspot.com)


Poza tym Milan bardzo interesuje się obrazkami. Grafiką. Znakami drogowymi. Ciekawi go, co to wszystko znaczy. A to, że pies nie może robić kupy na trawnik. Uwaga, dzikie zwierzęta. Zakaz wjazdu. Materiał niebezpieczny. Przeznaczone dla dzieci powyżej 3 lat. Pomyślałam, że obrazkami można do niego lepiej trafić niż słowami. Przeprowadziłam eksperyment podczas obiadu. Milan wydziwiał (żadna nowość, jesteśmy oswojeni). Raz chciał, raz nie chciał, więcej, mniej, za gorące, za zimne, pewnie każdy rodzic zna mniej więcej ten spektakl. Zaczęłam rysować: widelec, pomidorka, dymek, a w dymku "goń mnie!" Miała to być sałatka pomidorowa, którą Milan miał akurat w miseczce, grająca w jego ulubioną zabawę. Zadziałało! Milan wmłócił miskę sałatki i poprosił o dokładkę. Dokładki nie było, co tylko zwiększyło atrakcyjność sałatki :) Obrazek wisi u nas w kuchni, a sałatka pomidorowa nie nudzi się Milanowi.

Siusiu, paciorek i spać.
Jutro tłumaczenie.

/-O-/.../$%^*((*)(*&^%$#@$%^&*()_)(*&^%$#%^&**()_)(*(&^$%#$@$
 (kiedyś, we wczesnej podstawówce, malowało się szlaczki, żeby oddzielić lekcje; taka była właśnie moja intencja w tym momencie)

Jetzt auf deutsch... Eins, zwei, drei, HOPLA!

Tür zum Blog – ohne Klinke

Ach du Schande! Ich komme hier rein und kann nichts mehr erkennen! Die ‚Softies’ haben es wieder mal geändert und ich muss mich jetzt wieder daran gewöhnen. Ich fühle mich wie in meinem Lieblingssupermarkt nach einer Sanierung. Brot finde ich dort, wo früher Wischmoppe waren. Die Wischmoppe sind in die Fleischtheke umgezogen. Fleisch ist im ehemaligen Marmeladenregal gelandet. Dank solchen ‚Auffrischungstricks’ dauern die Einkäufe dreimal länger. Genauso war es heute mit der Suche nach der Tür zum Blog. Hilfe!

Wie immer, zig von meinen Blog-Ideen sind gerade weggeflogen. Ich müsste sie am Laufenden runterschreiben. Ich mache es nicht durch meine Faulheit und Liebe zum Komfort. Die besten Momente am Tag, wenn es um Ideen geht, sind Zähneputzen und Spazieren. Wie kann man ein Notizblock auf die Waschschüssel legen oder auf den Kinderwagenhandgriff schreiben?

Milan mag nicht mehr, wenn man ihm was vorliest. Vor einiger Zeit wollte er, dass wir aus seinem Zimmer gehen und hat angefangen, Bücher selbst durchzublättern. Er hat die Bilder so genau angeguckt, als ob er sie auswendig lernen wollte. Er wollte so sehr selbstständig sein, dass es uns nur schwer gelungen ist, die Bilder mit Milan anzugucken, einen Kommentar hinzuzufügen, zu erklären, was wir auf den Bildern sehen. Ich bin gespannt, ob es bei allen Kindern genauso läuft?

Ich bin jedoch hartnäckig geblieben und wollte, dass wir zum Vorlesen zurückkommen. Es lag mir außerdem am Herzen, im Polnischen vorzulesen. Ich habe ein erträumtes Buch von Gianni Rodari geschenkt bekommen. ‚Märchen durchs Telefon’. Ich wollte es haben, weil es von Kasia Bajerowicz illustriert wurde und ich ein großer Fan von ihren Bildern bin. Tja, ein gläubiger sogar! Es kommt immer wieder, wenn ich nach Pinseln und Farben greife. Rein ins Wasser, dann in Farbe, paar mal das Papier streichen, warten… Und Mist! In diesen Momenten möchte ich ein heiliges Bildchen mit Kasia dabei haben und paar schöne Gebete für künstlerische Flecken und Kleckse an sie flüstern. Jedes Buch, das sie illustriert hat, blättere ich voller Begeisterung erst durch und dann schaue ich das Inhaltsverzeichnis. Ich gucke dann in das Inhaltsverzeichnis von Rodarie’s Buch - und Bingo! ‚Ein Haus aus Eis’. Als Milan den Titel gehört hatte, war er bereit, mein Vorlesen bis zum Morgen zu hören. Dann habe ich ihm noch das ‚Kosmische Küken’ und die ‚Kosmische Küche’ vorgelesen.   

Ich wusste nicht, was sich Milan von den Geschichten merkt, wenn überhaupt etwas. Er ist letztendlich nur 3,5 Jahre alt und benimmt sich manchmal wie eine gespannte Feder, neben welcher meine Aussagen herumfliegen, ohne sie zu berühren. Aber ich habe es geprüft und habe festgestellt, dass Milan erstaunlich viel von den Geschichten aufnimmt. Die Geschichten sind nicht ‚übermoralisiert’, sind voller für Kinder (nicht nur) spannender Einzelheiten und dadurch pflanzen sie in den kleinen Köpfchen ganze Reihen von ‚gebratenen Wasserhähnen’, ‚Donnerwetter’ und ‚Fenstern aus Erdbeereis’…

Außerdem interessiert sich Milan für Bilder. Grafiken. Verkehrszeichen. Piktogramme. Er ist gespannt, was das alles bedeutet. Ein Hund darf hier nicht kacken? Vorsicht, Wildwechsel! Einfahrtsverbot? Gefährliches Material? Nicht für Kinder unter 3 Jahre geeignet? Ich habe gedacht, dass die Zeichensprache im Moment vielleicht besser für ihn wäre als normale Worte. Ich habe ein Experiment beim Mittagessen durchgeführt. Milan war wählerisch und konnte sich nicht entscheiden, was er wolle. Das Essen war mal zu heiss, mal zu kalt, mal lecker, mal eklig, mal zu viel, mal zu wenig. Viele Eltern kennen das Spektakel. Ich habe ihm was aufgemalt: eine Gabel, eine Tomate, eine Sprechblase mit ‘Fang mich!’ drin. Es soll Milan’s Tomatensalat sein, der sein Lieblingsspiel spielt. Hat gewirkt! Milan hat die ganze Schüssel Salat reingeschaufelt und noch um einen Nachschlag gebeten. Es gab keinen, wodurch die Attraktivität des Salats unheimlich gestiegen ist J Das Bild hängt jetzt in der Küche und macht den Tomatensalat immer spannend.   


 Wenn Milan das Zeichen das erste Mal gesehen hat, hat er geschriehen: VORSICHT! FERRARI! :)

2 komentarze:

  1. Ja zapisuję w telefonie :-)
    W S-Bahnie świetne pomysły przychodzą do głowy :-) i jeszcze podczas jazdy samochodem :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój telefon mógłby grać w Potopie i nikt by nie zauważył, że coś się nie zgadza :)

    OdpowiedzUsuń