O mnie

Moje zdjęcie
TimeMashinka to wehikuł czasu. Czasu dzieciństwa. Przewozi dzieci mądrze i śmiesznie przez drogę pełną zakrętów i dziur. Wehikuł czasu ma tylko jednego kierowcę i tylko jednego bohatera - Dziecko.

niedziela, 23 stycznia 2011

Bajka w każdym kącie

W każdym kącie naszego domu kryją się jakieś bajki. Ponieważ tata Milana, Christian, jest Niemcem, bajki mamy w dwóch językach i w dwóch językach czytamy je Małemu. Mamy więc Brzechwę i Tuwima, ale także braci Grimm i wierszowane przygody Maxa i Morritza pióra Wilhelma Buscha.
Za dnia Milan jest w żłobku i tam często słuchają piosenek, które Mały podchwytuje i przynosi do domu. Wieczorem, gdy nadchodzi pora spania, Christian bierze książkę np. o małym, strachliwym króliczku albo o Vitku i czyta Milanowi na głos. Milan potrafi więc powiedzieć na pamięć piosenkę o Dorotce, co tańcowała dokoluśka. Nie rozumie za to w ząb ani "dokoluśka", ani "chodzi senek". O przygodach Vitka w pociągu do Pragi potrafi całkiem nieźle rozprawiać ciągnąć temat po swojemu, a więc rozumie to, co mu tata czyta. Ja czytam lub śpiewam mu najchętniej wierszowanki typu "Wy nie wiecie, a ja wiem..." albo "Jak pan może, panie pomidorze?". Milan patrzy na obrazki i słucha tekstów - wszystko koduje!

Starałam się ostatnio przypomnieć bajki, które moi rodzice czytali, gdy byłyśmy z siostrą małe. Hmmm... Była bajka o kijach-samobijach. Opowiadała nam ją mama. Treści nie pamiętam. Tata czytał nam "Pana Tadeusza". Niestety jedyny egzemplarz wpadł nam do wanny i mama zakazała "głupot". Jak miałyśmy 5 lat, umiałyśmy już same czytać. Żadne księżniczki na ziarnku grochu czy siedmiu krasnoludków nie byli w stanie nam zaimponować. Pamiętam za to "Old Surehanda" i "Starą baśń". Pamiętam "Dzieci z Bullerbyn" i "Braci Lwie Serce". Obie z Madzią byłyśmy molami książkowymi, więc czytałyśmy książki na kilogramy. Większość tytułów umknęła mi z pamięci. 
Grzebałam we wczesnych wspomnieniach o bajkach dlatego, że moim zdaniem bajki zostawiają okruchy w umyśle. Może nawet w duszy. Przekazują wzorce zachowań. Robią skalę dla wartości moralnych na wzór tej z termometru za oknem. Ciekawe, co zostawiły we mnie? Szkoda, że tak mało pamiętam. 

Tak sobie pomyślałam o tym, co dzieci lubią. Lubią oglądać ładne ilustracje (przy czym nie odkryłam jeszcze kryteriów tej "ładności"). Zwracają uwagę na detale. Lubią czegoś szukać. Lubią oglądać siebie na zdjęciu. Słuchają z uwagą. Zapamiętują. Wracają do ulubionych książek.
Dlaczego więc nie zrobić dla dzieci książeczki, która będzie o nich samych?
Technicznie do zrobienia.

Teraz idę walczyć z katarem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz