O mnie

Moje zdjęcie
TimeMashinka to wehikuł czasu. Czasu dzieciństwa. Przewozi dzieci mądrze i śmiesznie przez drogę pełną zakrętów i dziur. Wehikuł czasu ma tylko jednego kierowcę i tylko jednego bohatera - Dziecko.

środa, 25 stycznia 2012

Czytam straszną książkę. Po prostu potworność. Flaki z olejem. I zasmażka. Rzecz o komunikacji bez przemocy. Temat dość znany i pewnie bym się na książkę nie połaszczyła, gdyby nie szczególne pole zastosowania: dzieci. Jako mama pobudliwego trzylatka, którego koncentracja na jednej rzeczy trwa krócej niż bieg na setkę, chwytam się każdej metody, dzięki której mogłabym się lepiej porozumieć z synem.

Czytam więc o tym, żeby najpierw oprzeć się na „szkiełku i oku” i zawrzeć w słowach to, co się dzieje, co jest organoleptycznie do skonstatowania.
Następnie należy się skontaktować ze sferą uczuć. Własnych i dziecka. Co czuję w związku z tym, co się dzieje? Dla facetów amba z przerzutką. Czarna skrzynka. Dla kobitek częściej pewnie labirynt bez jednego najlepszego wyjścia. Dla odmiany skrzynka z guzikami. Podczas gdy jedna połowa mózgu kombinuje nad własnymi emocjami, druga połowa stara się odgadnąć, co się kręci w małej acz skomplikowanej główce dziecka. Najczęściej mały kwiczoł jeszcze nie wie albo nie umie nazwać tego, co każe mu się drzeć i walić pięściami w drzwi, ale my już wiemy, że jest to złość za ograniczenie wolności, przemożna chęć samodecydowania, pęd do zabawy itd. Autor radzi, nie bez racji, żeby podpowiedzieć maluchowi kilka opcji. A nuż widelec zgadnie i tym samym nauczy się co nie co o swoich emocjach.

Następnie należy ująć zgrabnie z słowa potrzebę, która mną targa. Może to być np. potrzeba spokojnego wieczoru, potrzeba szacunku ze strony dziecka, chęć zabezpieczenia młodzika przed zabójczym katarem albo napadem głodu. Analogicznie do powyższego należy nazwać potrzeby dziecka, np. chęć bycia zapytanym o zdanie we własnej sprawie, chęć zabawy, potrzeba uznania ze strony rówieśników. Również analogicznie należy ułatwić dziecku nazwanie jego potrzeb przez podpowiedź.

Na koniec, jak wisienka na torcie, należy sformułować prośbę. Już wiem, co widzę, co czujemy, co potrzebujemy, więc teraz mam poprosić dziecko o konkretne zachowanie. Tudzież tak sformułować pytanie, abyśmy wspólnie mogli wypracować rozwiązanie, które pozwoli nam zaspokoić nasze potrzeby.

Mniej więcej wygląda to tak: „Synu, widzę, że dobrze się bawisz. Zbudowałeś wspaniały tor kolejowy i jeździsz po nim autami. Bardzo się cieszę, że tak miło spędzasz czas. Potrzebuję iść po zakupy, ponieważ lodówka jest pusta i nie ma nic na kolację, a mi zaczyna burczeć w brzuchu. Jak sądzisz, co możemy zrobić, abyś zarówno ty mógł dobrze się bawić jak i ja w końcu coś zjeść?” I tu, według teorii, następuje wspólne wypracowanie zadowalającego rozwiązania. W efekcie rodzic i dziecko np. w tym momencie ruszają na zakupy zabierając ze sobą auta, żeby dziecko mogło kontynuować zabawę.

Mogę sobie wyobrazić tę sytuację z Milanem.
Ja: Milan, widzę, że dobrze się bawisz. Zbudowałeś wspaniały tor kolejowy i jeździsz po nim autami.
Milan: Wwwwww!!! Kaczał kaczał kaczał! (to za ZigZakiem McQuinnem – przyp. mamy) Mama, popatrz! Wwwwww!!! Kszzzz..... Wypadek!
Ja (staram się nadal nawiązać kontakt):  Milan, widzę, że dobrze się bawisz. Zbudowałeś...
Milan: Ijo, ijo, ijo, polizei! Schau mal! Pan policjant jedzie!
Ja (no dobra, idę dalej z tematem): Bardzo się cieszę, że tak miło spędzasz czas. Potrzebuję iść...
Milan: Tyk, tyk, tyk, wrrr, wrrr, wrrr... Naprawiony! Wwwwww.... Popatrz, Majkel McQuinn jedzie! One-man-show!
Ja: Potrzebuję iść po zakupy, ponieważ...
Milan: Nie! Nie na zakupy! Popatrz, McQuinn jedzie, wwwwww!!! Mam twoje auto. Masz, to twoje auto na wakacje. Jedziemy na wakacje!
Ja: Potrzebuję iść po zakupy, ponieważ lodówka jest pusta i nie ma nic na kolację...
Milan: Je nie lubię kolacji. Jedziemy na wakacje? Masz, to twoje auto na wakacje.
Ja: Potrzebuję iść po zakupy, ponieważ lodówka jest pusta i nie ma nic na kolację, a mi zaczyna burczeć w brzuchu.
Milan: Ja nie lubię kolacji. Nie burczy ci w brzuchu. Jedziemy na wakacje? Popatrz, ale tory! Taaakie duże! Jedziemy?
Ja: Milan, zaczyna mi burczeć w brzuchu. Jak sądzisz, co możemy zrobić, abyś zarówno ty mógł dobrze się bawić jak i ja w końcu coś zjeść?
Milan: Nie możemy nic zrobić. Nie lubię kolacji. Nie lubię się dobrze bawić. Nie lubię coś zjeść (mój syn używa pojedynczego przeczenia w zdaniu).
Ja: Może pojedziemy teraz razem na zakupy, wrócimy za pół godziny i będziesz mógł się dalej bawić?
Milan: Nie, nie, nie! Nie pojedziemy razem na zakupy! Nie wrócimy za pół godziny! Nie będę mógł się dalej bawić!
Ja: To może pobawisz się teraz przez kwadrans, a potem pojedziemy na zakupy?
Milan: Nie, nie, nie! Nie pobawię się teraz przez kwadrans! Nie pojedziemy potem na zakupy!
Ja: To może poprosimy tatę, żeby zrobił zakupy po drodze z pracy?
Milan: Nie nie nie! Nie poprosimy taty!
Ja: No to może...
Milan: NIE NIE NIE NIE!!!

To się nazywa pozamiatane.

Milan blokuje się na NIE. Neguje wszystko, co się rusza. Nawet Krecika, Bolka i Lolka. Ja jestem głodna jak wilk. W związku z tym jestem zła, bo nieprędko się najem tak, jakbym chciała. Milan nie chce się ani bawić, ani nie bawić, ani wypuścić mnie z pokoju. Ja chcę uciec i wrzucić na ruszt szybko cokolwiek, może być awokado wyżarte łyżeczką z łupinki.

Powyższy przykład nie znaczy jednak, że z trzylatkiem nie da się porozumieć bez przemocy. Można, tylko trzeba pokombinować. Na pewno skrócić zdania. Skrócić drogę myślową. Dawać jedką opcję na raz.
Z całej tej komunikacji bez przemocy u trzylatka z dużym prawdopodobieństwem zadziała jedno: odwołanie się do naszej biedy, bólu, głodu itd. Dzieciaki, nawet takie małe, są bardzo wrażliwe na krzywdę drugiego człowieka. Od razu chcą pomóc. Milan odstąpi nawet swoją czekoladkę, żeby mamę nakarmić. Choć normalnie za czekoladę dałby się pokroić.



Ogólnie sama koncepcja wydaje mi się więcej niż słuszna. Piękna, świadoma, wrażliwa, partnerska itd. Uczy empatii, decydowania, daje samopoznanie. Może powolutku i takie Milany będą w stanie po pierwsze oderwać się od zabawy, żeby wysłuchać mamy, a po drugie wysłuchać mamy od początku do końca na jeden raz? Nie poddaję się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz