O mnie

Moje zdjęcie
TimeMashinka to wehikuł czasu. Czasu dzieciństwa. Przewozi dzieci mądrze i śmiesznie przez drogę pełną zakrętów i dziur. Wehikuł czasu ma tylko jednego kierowcę i tylko jednego bohatera - Dziecko.

niedziela, 29 stycznia 2012

Naturalnie bez przemocy

Zamknęłam ostatnią stronę strasznej książki o komunikacji bez przemocy. Przespałam się z nią (jako tako, bo dzieciaki spały dziwacznie) całe dwie noce. Za dnia próbuję podchodzić Milana i z lekuchna indoktrynować go mądrościami. Trenuję tak już od jakichś dwóch miesięcy, w ciągu których poczytywałam książkę po akapicie. Na początku nie wiedziałam, jak to ugryźć. Potem zniechęciła mnie nasza położna Maria. Powiedziała, że po kilku eksperymentach na swoim pięcioletnim synu wrzuciła komunikację bez przemocy do okrągłego segregatora. Czyli do śmietnika. Faktycznie, jak idzie się prostą drogą, jak z dorosłym, to można dostać pryszczy na języku od ględzenia. Człowiek sam siebie nudzi.
Następnie przeczytałam ostatni rozdział, który wcześniej olałam. Jest o tym, jak implementowano komunikację bez przemocy w grupach przedszkolaków. Kopalnia pomysłów! Metoda "na żyrafę" jest świetna dla dzieciaków. Mała żyrafka zgubiła mamę i w ogóle zgubiła się w przestrzeni. Dzieciaki wspólnie główkują, co żyrafka czuje, czego potrzebuje, jak mogą jej pomóc. Na końcu znajduje się mama żyrafa i następuje ogólne party. Jest jedno "ale": dzieciaki dostają moduł zajęciowy w przedszkolu. Z praktyki wiem, że jak coś się dzieje, dzieciaki z automatu słuchają. Z własnym dzieckiem jest niestety inaczej...

Problem nr 1 - jak sprawić, żeby Milan skupił się na rozmowie. Ha! Często wygląda to tak, jak opisałam parę dni temu. Gadam, gadam, gadam... A on ma mnie w... *&TU*)P*UY&T^. Dokładnie tam. Czasem testuję jego uwagę i w środku zdania pytam: "Milan, chcesz czekoladę?" W 10 przypadkach na 10 okazuje się, że mały słucha mnie uważnie i oczywiście chce czekoladę. Już wiem, że uważa, więc resztę rozmowy można przeprowadzić od biedy tak jak w modlitewniku: obserwacja, uczucie, potrzeba, prośba. "Włala!"

Znalazłam też fantastyczny sposób na to, żeby nawet maluch rozpoznawał emocje. Milan rozpoznaje z całą pewnością złość, smutek i radość. Objawia się to np. tym, że celując we mnie paluchem i marszcząc brwi krzyczy "Jestem zły na ciebie!" Wielu dorosłym nie mieści się to w głowie, że taki pypeć mi się stawia. Mnie cieszy jednak to, że mały coś czuje, wie, co czuje i wyraża to bardzo jasno. Wtedy możemy rozmawiać. Autorzy książki o komunikacji bez przemocy radzą pokazywać obrazki z buźkami wyrażającymi różne emocje. Znalazłam coś lepszego - historyjki z serii Mr. Men autorstwa Rogera Hargreavesa. Mały siedzi nad Mr. Cheerful i cierpliwie ogląda obrazki, strona po stronie.


Od jakiegoś czasu zauważyłam, że lepiej się dogaduję z Milanem. Częściej przychodzi do mnie w momentach smutku czy radości. Częściej zaprasza mnie do zabawy. Rzadziej wybucha złością i agresją. Jestem w stanie przewidzieć, co go zdenerwuje i uspokoić, gdy się to już stanie. Jestem w stanie przewidzieć, co mnie samą zdenerwuje, dlaczego i opanować się, gdy coś takiego się stanie. Częściej potrafię odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego tak naprawdę chcę, żeby Milan zrobił to, o co go proszę. Niestety zdarza się, że wymagam od niego różnych rzeczy dla własnej wygody albo świętego spokoju. Ba, niektóre prośby bywają nieracjonalne. Dlaczego dziecko ma jeździć po torach tylko pociągami? Auta też się mieszczą i świetnie zjeżdżają z mostu. Dlaczego ma lubić spagetti tak samo jak świderki? Przecież to całkiem inny makaron. Dlaczego ma słuchać mamy? Tylko dlatego, że ja to ja?

Jako początkująca pisarka i początkująca mama myślę sobie, że książki dla dzieci powinno się pisać właśnie według komunikacji bez przemocy. Tak, żeby dla przyszłych dorosłych pewne rzeczy były oczywiste. To, że myślą o uczuciach drugiej osoby. To, że potrafią rozpoznać własne potrzeby stojące za prośbą. To, że zapraszają drugą osobę do rozmowy nad wspólnym rozwiązaniem. Dziecko to takie dziwne siteczko. Wlewasz, wlewasz, wlewasz i nigdy nie wiesz, co przeleci, a co zostanie. Często odkrywam, że w małej główce Milana zostały właśnie te ważne rzeczy. I to jest cud :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz