O mnie

Moje zdjęcie
TimeMashinka to wehikuł czasu. Czasu dzieciństwa. Przewozi dzieci mądrze i śmiesznie przez drogę pełną zakrętów i dziur. Wehikuł czasu ma tylko jednego kierowcę i tylko jednego bohatera - Dziecko.

piątek, 8 kwietnia 2011

Baterie na 100%

Nie wiem, o czym napisać najpierw. Może chronologicznie.

Wzięłam udział w warsztatach opowiadania. Nic trudnego? Tak mi się wydawało. W końcu każdy z nas jakoś gada. Nie ma to jednak nic wspólnego z opowiadaniem. Przyjechał pan Michał z Muzeum Bajek w Konstancinie. Jego pasją jest kolekcjonowanie opowieści z całego świata i krzewienie tradycji słowa mówionego.
Najpierw, o dziwo, kazał nam się zamknąć i ruszać. Oj, wyszło szydło z wora! Skostniałe, biurowe ruchy próbowały odegrać spotkanie ze zwierzęciem. Potem było pełniej, śmielej, różnorodniej. Poruszało się całe ciało. Anektowało całą dostępną przestrzeń. Dołączyły do tego słowa. Mówione głosem wysokim jak szczypior albo niskim jak burak. Dołączyła głowa. Musiała zapanować na słowotokiem albo niezręczną pustką w głowie. Musiała poukładać sylaby w zgrabne słowa, słowa w rytmiczne wersy, wersy w melodyjne zdania, zdania w kształtne akapity. Dołączyło serce, aby móc wzbudzić emocje w odbiorcach.
Dla mnie osobiście spotkanie z opowiadaniem na tym etapie było spotkaniem ze mną samą. Musiałam się skonfrontować z własnymi wstydami i lękami. Z ograniczeniami. Z rutyną. Chciałam tego, więc na końcu padłam zmęczona, ale szczęśliwa.
Wieczorem wpisałam się na listę uczestników projektu Opowiadacze Świata. Będę przechodzić to jeszcze raz. Potem opowiem coś grupie dzieci, które na podstawie mojej opowieści stworzą COŚ. Ciekawe co. Czy coś w ogóle?

 To jest właśnie Michał w akcji (zdjęcie ze strony www.storytellermuseum.org)

Następnego dnia, jeszcze naładowana warsztatami, spotkałam się z osobą, w której błękicie oczu utonęłam. OK, to nie była ślepa miłość do obywatela płci odmiennej. To było pierwsze spotkanie z Kasią Bajerowicz. Kasia to fantastyczna mama 3 świnek, ilustratorka i graficzka. Gdy wlazłam głębiej w jej blogi, odkryłam, że spod Kasi rąk wychodzą same cuda. Fantazyjne kołtuniaki, malowanki na talerzach i jedzenie, jedzenie, jedzenie. Ma po prostu dar jakiś tajemny. Chętnie przegadałabym z nią nie 2,5 a 25 godzin hurtem.
Kasia spojrzała na moją biedną książeczkę dla nieśmiałków. Popatrzyła jeszcze raz. I jeszcze raz. I chyba coś w niej znalazła. Coś fajnego. Obracała stronę za stroną. Widać było, że patrzy też na warsztat - akapity, dosunięcia do krawędzi, kolory, kształty itp. Dała mi mnóstwo praktycznych rad. Co ciekawego, powiedziała, że na jednym obrazku widać, że świetnie się bawiłam. Na sąsiednim bawiłam się mniej. Tego to nawet ja nie wiedziałam!
Czekam na kontakt z jej strony. Ciekawe, czy będzie chciała ze mną pracować... Jakby co, wszystkie 4 kciuki mam zaciśnięte. Tak mocno, że trudno mi się skupić na czymkolwiek.

3 komentarze:

  1. Jak nauczysz się opowiadać tak jak piszesz....dziiiiiz!!
    Co do kciuków, to dodaj moje sześć,trzymam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  2. Olek, pisanie mam jakoś od Bozi "gratis", a nad opowiadaniem muszę popracować. Tak to przynajmniej czuję na chwilę obecną. Może jak się to kiedyś w końcu wymiesza, pisanie z rysowaniem i gadaniem, to stanę się Jednoosobową Ekspresową Fabryką Bajek :) Stanę w Zakopcu na Krupówkach i zbiję majątek, ha ha ha :D

    OdpowiedzUsuń