Minęło kilka fantastycznych (i "fantastycznych inaczej") dni. Raz się czułam świetnie, innym razem wykładałam nogi z niemocy. Przyjechali teściowie (in spe) i odjechali do domu. Milan wymyślił kilka nowych zabaw, kilkadziesiąt nowych zdań i wywalił jeden skaner z krzesła na podłogę. Jest poniedziałek i czas zacząć pisać nowy słupek, który za parę dni będzie można tak ładnie podsumować.
Najważniejsza rzecz: Robaczek-Chowaczek dla chłopców jest GOTOWY! Jest żywy tekst obejrzany z każdej strony czujnym okiem Agnes. Są ilustracje wyssane z ołówka i wymoczone z farb. Są nawet awatary, w których dziecko będzie mogło sobie wybrać "siebie". Od pierwszej do ostatniej strony wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Z jednej strony czuję się tak, jakby mój obowiązek był w tym momencie spełniony. Jakby był to koniec pasjonującej drogi z wieloma zakrętami. Z drugiej strony głowa wie, że to dopiero początek. Czeka mnie jeszcze matczyne czuwanie nad składaniem wszystkiego do tak zwanej kupy przez Michała-anioła. A następnie straszliwa, bezduszna komercjalizacja, dzięki której książeczka trafi do rumieniących się przesadnie Kubusiów, Marcinów, Dawidów czy Mateuszów. W zasadzie to dopiero będzie spełnieniem moich marzeń :)
Załączam jeden z obrazków nowego Robaczka-Chowaczka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz