Tydzień w domu wariatów na boku. Okazuje się, że nawet w takich okolicznościach przyrody potrzebne są reguły. Wypracowaliśmy jedną niezwykle ważną: jedno mamine kolano jest Milana, drugie jest Inki. Amen. Inaczej były wojny z rękoczynami i "zęboczynami" włącznie.
Stwierdziłam, że ciężko wychowywać trzylatka (prawie cztero-) domowymi metodami. Pół biedy, jak oba dzieciaki są na chodzie. Bawią się razem, dokądś idziemy, coś załatwiamy, malujemy, biegamy, itp. Ale jak Inka idzie w ciągu dnia spać, musi być cicho. A ja muszę zrobić obiad, w końcu odkurzyć, wstawić pralkę, itd. Co ma robić biedny Milan? Sadzam go przed TV i zapuszczam bajki. Wstyd mi, bo chciałabym być fajną i mądrą mamą (a nie tylko fajną), ale co robić? Mam sprzątać i gotować w nocy? Ratunku... I tak mój kochany syn siedzi przed pudłem i gapi się w telewizyjne frytki z keczupem. Fuj. O tej porze leci naprawdę mało wartościowych bajek.
Muszę coś wymyśleć. Jutro niedziela. Mam cały dzień na plan. W poniedziałek próba generalna :)
Dziś ostatni wierszyk dla Fundacji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego MARSZ ZEBRY. Rzecz o ambitnym marabucie.
MARATON MARABUTA
Poszedł o zakład
marabut
Że wygra z
gepardem do Prabut
W wyścigu pieszym
z Iławy
Chcąc uszczknąć z
gepardziej sławy
Zrzuciły się
marabuty
Chwackiemu
koledze na buty
By biegi mógł
śmiałek trenować
I mięśnie ud
podbudować
Do startu, gotowi,
ruszyli!
I jasne było po
chwili
Że nasz poczciwy
marabut
Przybiegnie drugi
do Prabut
Marabut się nie
zniechęca
To mięknie, to
się rozkręca
Sunie jak czołg
prawą stroną
Szosą słońcem
suszoną
Ptak pierwszy
dociera do mety!
Sensacja! A
gepard? Niestety
Przykry go
spotkał wypadek
Jak zeznał
naoczny świadek
Kłusował kot lewą
stroną
I karę zapłacił
wnet słoną
Zgarnął go Fiat
na swój zderzak
I poniósł w kierunku Zgierza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz