Od dziś mam dwoje dzieci w domu. Zahartowanym w bojach mamom nie muszę nic więcej dodawać. Tym świeżym... No nie, nie ma co się uprzedzać. Nie wszystkie dzieci mają tyle energii i "mimozowatości" jak Milan i nie każde tak głośno i długo krzyczą jak Inka. No chyba że szybciej obracam łyżką ;)
Każda niemal zabawa kończy się na razie wybuchem zazdrości z tej czy tamtej strony. Najczęściej o mnie (o, jak mi miło...). Każde dziecko chce mieć mamę dla siebie i tylko dla siebie. Chce na ręce, na kolana, na plecy, uścisnąć, uszczypnąć, pocałować. Ale tylko ono. Żeby to drugie najlepiej zniknęło.
Są też momenty chwały, np. jak dwa dziczki bawią się w dziwnego ganianego. Inka rusza to w prawo, to w lewo, a Milan szybko staje jej na drodze. Mała kwiczy ze szczęścia aż do czkawki. Milan też, o dziwo.
Mimo młyna dzień przebiegł produktywnie. Wszystkie punkty na planie zostały odhaczone. Jutro będzie jeszcze weselej - odbieramy z przedszkola najlepszego kumpla Milana i zabieramy go do nas na popołudnie. Jak przeżyję, zamelduję się, drogi dzienniczku :)
PO ZEBRZE
Pewna zebra,
wielka dama
Wsiadła raz za
kółko sama
Chciała jechać na
Nieszawę
Zaproszona na
zabawę
Pasów zebra nie
zapięła
By się suknia jej
nie zmięła
By jej paski z
auta pasem
Nie stworzyły
kratki czasem
W kratce zebrze
nie do pyska
W kratce ta na
wadze zyska
Paski ujmą ze
trzy kilo
(Jeśli oczy mnie
nie mylą)
Późno już, więc
gaz do dechy
Zebra bierze trzy
oddechy
Kopytami kółko
ściska
Spod kół auta
piasek śwista
Prask! Trach!
Bum! Zebra na drzewie
Jak to było? Tego
nie wie
Nikt. A nawet
zebra sama
W czarny worek
spakowana…
Czarny lepszy
jest niż paski
Wiedzą wszystkie
to grubaski
Worek opiął się
na żebrze
Jak sukienka. I
po zebrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz