Do napisania tego wierszyka zainspirowała mnie Ania Ranoszek. Nieeee... Ona nie jest ślepa, nie ma pazurów ani futerka na sztorc. Jest karateką i ma Akademię Karate. I nic nie ma z Bruce'a Lee. Ma za to takiego "cosia", który pomaga jej podążać za wewnęrznym okiem. Czy na macie - tego nie wiem. W życiu jednak zdecydowanie tak. I to właśnie w małym człowieczku - autorce tego wierszyka - wyzwala wieczne achy i ochy. Z zazdrości, rzecz jasna.
ŚLEPY JAK KRET
Kret z wyspy
Kreta trenował karate
I karategę krótką
miał w kratę
Lecz kret czerń
tylko widział swym okiem
Stąd jego ciosy
chadzały bokiem
I zamiast w deskę
szła kata w sęka
Aż kret z wysiłku
po cichu stękał
Lub innym razem
krecie jun-zuki
Miast w
przeciwnika trafiało w zbuki
Niezbity z tropu
kret postanowił
Że przeciwnika uchem
wyłowi
Zaangażuje nos,
język, dotyk
I niepotrzebne
będą mu oczy
Długo kret
ćwiczył swoje pięć zmysłów
Biorąc nauki u
słynnych mistrzów
Na szpic
wyostrzył nawet zmysł szósty
Rok medytując w
piaskach trzech pustyń
Teraz cios kreta
rządzi na macie
Większego mistrza
w tsuki nie znacie
Zanim przeciwnik zdąży
pomyśleć
Cios kreciej łapy
w ciemność go wyśle
Odtąd kret z oka
ślepego błyskiem
Wygrywa walki
jeszcze przed gwizdkiem
Stąd jasnowidza
zdobył przezwisko
Za trzecie oko.
Dwa to nie wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz